Kolczyki ze spławika, spódnice z pieluchy, korale ze skręconego kabla... W PRL-u kobiety były mistrzyniami kreatywności. Sklepy świeciły pustkami, a panie chciały świetnie wyglądać. I to się udawało!
Mirosława Wojtkowiak wspomina, jak po studiach kupiła za pierwsze zarobione pieniądze elegancką spódnicę. — Była seledynowa spódnica, taka za kolanko. Z przodu miała fałdki, takie zakładki — opowiada.
Zakupy w Modzie Polskiej były jednak kosztowne, więc pani Mirosława radziła sobie, jak umiała. — Pamiętam, jak uszyłam kamizelkę z jeansu. Była dwukolorowa: z wierzchu granatowa, w środku szara. Miała jasne kieszenie. Szyłam tę kamizelkę całą noc! Ale miałam zacięcie! — śmieje się.
Pani Mirosława nie tylko sama szyła, ale też robiła wykroje. — Korzystałam z polskiej „Burdy”. W liceum w zasadzie wszystkie ubrania tworzyłam sobie sama — mówi.
Hitem w tamtych czasach były spódnice z... tetry. — Kupowałam zwyczajną pieluchę tetrową. Można ją było kupić ma metry. Sama ją sobie kolorowałam. To była wielka frajda!
Hitem w tamtych czasach były spódnice z... tetry. — Kupowałam zwyczajną pieluchę tetrową. Można ją było kupić ma metry. Sama ją sobie kolorowałam. To była wielka frajda!
O biżuterię pani Mirosława nie musiała się martwić, bo ozdoby robił dla niej brat. — Nosiłam te bransoletki, bo były oryginalne. Pamiętam je: z blaszek, z drucików, a nawet z monet.
Całość tekstu przeczytasz w piątkowym dodatku olsztyńskim "Tydzień w Olsztynie i powiecie".
Aleksandra Tchórzewska
Aleksandra Tchórzewska
Jak Wy radziliście sobie, żeby modnie wyglądać w PRL? Przesyłajcie swoje zdjęcia z tamtych czasów wraz z krótkim opisem na internet@gazetaolsztynska.pl .
Komentarze (0)
Dodaj komentarz Odśwież
Dodawaj komentarze jako zarejestrowany użytkownik - zaloguj się lub wejdź przez